background cover of music playing
Puzzle - Słoń

Puzzle

Słoń

00:00

03:43

Similar recommendations

Lyric

Wymieszane narko z alko, hardkor, czystki w baniach

Ucieczka przed samotnością, jakieś dziwki w barach

Często na własne życzenie był mi bliski dramat

Dziś powyciągałem wnioski z tamtych blizn i złamań

Umiem zniszczyć, skłamać i wiem czym jest honor, pizdo

A mosty, które palę, oświetlają moją przyszłość

Niech łuny co noc błyszczą, to dla mnie żadna strata

Jebać tych, którzy widzą we mnie tylko mój awatar

Z własnej winy w tarapatach, młody głupi Wojtek

Najebany w sztok gdzieś pod klubem darłem mordę

W którą sobotę lub piątek zgarnąłem tęgi wjeb

A los śmiał mi się w oczy jak te świnie z Angry Birds

Leciała mi z gęby krew, czułem się w chuj żałośnie

Jestem zwykłym gościem, żaden ze mnie zapaśnik czy bokser

I wiem, że na własną prośbę dostałem wpierdol

Bo żyłem w przekonaniu, że znam kod na nieśmiertelność

Bo każdy mędrzec jest czasem zwykłym głupcem

A słowa największego z mówców bywają puste

Nim urwie się mój hejnał i bezpowrotnie usnę

Układam na bitach mój własny świat jak puzzle

Nie słucham rad tych którzy krzyczą, że czas zawracać

Come on feel it – tą samą drogą – mijają lata

Puzzle, niby je znam – dobrze wiesz kto je ułożył

Życie jest walką – od dnia moich narodzin

Żaden ze mnie matematyk ani Maradona w piłce

Choć nie były mi obce zdarte podeszwy i sińce

Wolałem latać z gołym tyłkiem wystającym z shortów

Bo lepszy był ze mnie błazen niż orędownik sportu

W pracy mówili "Wojtku, po co ci ten hip-hop?"

Szczeniackie marzenia w zderzeniu ze światem znikną

Mogłem odpuścić wszystko, nie przelewać słów na kartki

Gdybym wierzył w siebie tak jak oni we mnie, byłbym martwy

W garści chudy portfel, brzęczy trochę drobnych

Pierwszy mixtape i solówkę pisałem na starej Nokii

Chciałem podbić całą polską scenę w stylu Cezara

Szybkie wejście z buta veni, vidi, wypierdalać

Żyje tym nadal składam historie do rytmu

Jak cię wkurwia to, co widzisz, to po prostu sobie oczy wydłub

Chłystku, chcesz mnie zatrzymać? Śnisz!

Prędzej odwrócisz do góry nogami grecki krzyż!

Bo każdy mędrzec jest czasem zwykłym głupcem

A słowa największego z mówców bywają puste

Nim urwie się mój hejnał i bezpowrotnie usnę

Układam na bitach mój własny świat jak puzzle

Nie słucham rad tych, którzy krzyczą, że czas zawracać

Come on feel it – tą samą drogą – mijają lata

Puzzle, niby je znam – dobrze wiesz kto je ułożył

Życie jest walką – od dnia moich narodzin

Te wszystkie negatywne myśli to niepotrzebny balast

Puszczam je w siną dal jak trumny na morskich falach

I okłamałbym cię, mówiąc, że nie wiem czym jest marazm

I że nie byłem nigdy blisko, żeby się załamać

Lata temu w podstawówce nauczyciel od fizyki

Stał nade mną, drąc japę, że w przyszłości będę nikim

Że skończę na ulicy, już nic ze mnie nie będzie

Niestety nie dożył chwili, aby skumać, że był w błędzie

Ten stary belfer zawsze był bałaganiarzem

A w przeddzień śmierci wyczyścił swój gabinet i klasę

I słyszałem, że niektórzy ludzie czują, kiedy umrą

Minął taki szmat czasu, a ja myślę o tym w kółko

W pokoju półmrok, nie śpię już od dwóch godzin

Życie bywa czasem ciężkie, więc nie będę mu słodzić

Słońce powoli znów wschodzi nad zaspanym miastem

(Czwarta rano piętnaście siedzę piszę i nie zasnę)

Bo każdy mędrzec jest czasem zwykłym głupcem

A słowa największego z mówców bywają puste

Nim urwie się mój hejnał i bezpowrotnie usnę

Układam na bitach mój własny świat jak puzzle

Nie słucham rad tych, którzy krzyczą, że czas zawracać

Come on feel it – tą samą drogą – mijają lata

Puzzle, niby je znam – dobrze wiesz kto je ułożył

Życie jest walką – od dnia moich narodzin

- It's already the end -